Zamknij

O kredytach frankowych w pigułce

14:02, 23.10.2020
Skomentuj

O tym, dlaczego kredyty we frankach stały się tak popularne, kto zawinił i jak można się od nich uwolnić, by zyskać najwięcej.


Kredyt marzeń czy z koszmarów?


Na lata 2005-2010 przypadła popularność kredytów frankowych. To wtedy chętnie zaciągano zobowiązania w helweckiej walucie - kupowano mieszkania i domy. Powód? Banki wdały się w wojnę marketingową o portfele potencjalnych kredytobiorców. Właściwie każda instytucja finansowa, aby nie tracić, musiała dołączyć do tej batalii. Swój udział we frankowym torcie miał także dawny bank obecnego premiera.

Kredyt frankowy wydawał się świetnym pomysłem: niższe raty, większa zdolność kredytowa - no, czego chcieć więcej? Te założenia legły w gruzach, gdy cena franka podskoczyła. Gdy w 2015 roku przez chwilę kosztował on 5 złotych, frankowicze zdali sobie sprawę, że kredyt marzeń okazał się tym z koszmarów.

Banki umyły ręce


Jasne, waluty mają to do siebie, że fluktuują. Ale nikt nie mógł się spodziewać, że frank szwajcarski - jedna z bazowych, a więc względnie stabilnych i bezpiecznych walut - może aż tak urosnąć, że Szwajcarski Bank Narodowy uwolni jego kurs. Nikt tego nie przewidział, ani kredytobiorcy, ani banki. Te ostatnie jednak uchodzą za instytucje zaufania publicznego, a po czasie okazało się, że nie zachowały się fair w stosunku do swoich klientów. Cały ciężar kursu franka przerzuciły bowiem na ich barki.

Problem w tym, że w umowy o kredyt hipoteczny wpleciono instrument finansowy - mechanizm indeksacji. O tyle, o ile z gry na giełdzie można się sprawnie wycofać, minimalizując straty, o tyle od kredytu na 20-30 lat już niekoniecznie. Zatem banki nagięły prawo i to jest podstawą do złożenia pozwu, by na drodze sądowej stwierdzić nieważność umowy. O to może zawalczyć właściwie każdy frankowicz, zarówno z kredytem denominowanym, jak i indeksowanym. Unieważnienie umowy oznacza, że obie strony (kredytobiorca i bank) zwrócą sobie nawzajem świadczenia.

Państwo mówi: frankowicze, radźcie sobie sami


Finalnie kredytobiorcy zostali sami ze swoim problemem. Banki nie oferują żadnej pomocy, ewentualnie mogą zaproponować ugodę, ale już po wejściu na drogę sądową. Dopóki obracają pieniędzmi swoich klientów, dla nich sytuacja jest jak najbardziej w porządku. Państwo również nie zrobiło w zasadzie nic, rozwiązań systemowych już nie będzie, bo to nieopłacalne dla gospodarki, a mamy przecież pełzający kryzys finansowy. A szkoda, bo sam NIK już 2 lata temu w swoim raporcie wykazał, że instytucje chroniące konsumentów zawiodły na tym polu i to bardzo.

Niestety, jak to mówią, umiesz liczyć, licz na siebie. Z kilku możliwych rozwiązań (np. przewalutowanie kredytu, sprzedaż mieszkania, upadłość konsumencka) tylko droga sądowa okazuje się najbardziej korzystna finansowo dla kredytobiorców. Media donoszą, że dziś już 70% wyroków dotyczy unieważnienia umowy. Warto o to zawalczyć, wszak ostatnio 90% frankowiczów wygrywa w sądach - podaje parkiet.com.

O autorce:
Wanda Sielewicz, doktorantka prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ekonomista, magister prawa francuskiego o specjalności Francuskie i Europejskie Prawo Biznesowe Uniwersytetu w Poitiers.

Jej najnowszy projekt, mamkredytwefrankach.pl, skupia się na pomocy frankowiczom. Doświadczenie zawodowe zdobywała w warszawskich kancelariach prawnych, zajmując się prawem handlowym oraz procesowym o specjalności odszkodowawczej. Jej konik to odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszne pozbawienie wolności i odszkodowania osób represjonowanych z powodów politycznych w latach 1944-1989. Nr tel.: 695 334 607.

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%