Wracamy do sprawy zasłabnięcia w czasie zajęć szkolnych w Publicznym Gimnazjum nr 1 w Nowym Dworze Mazowieckim. Jak pisaliśmy w poprzednim materiale po zajęciach wf-u jedna z uczennic zasłabła, a szkoła zamiast wezwać pogotowie ratunkowe wezwała do szkoły... rodziców.
Do naszej redakcji zgłosiły się osoby, które były świadkami całego zajścia. Jak relacjonują, nauczycielka udzielająca pomocy uczennicy widząc, że ta zaczęła się dusić, poleciła innej uczennicy przynieść wodę, aby podać ją do picia chorej. Dopiero, gdy inni uczniowie zaczęli krzyczeć, że ich koleżanka może się udusić, nauczycielka zmieniła zdanie.
Ratownik krytykuje
- Takie zachowanie jest niedopuszczalne. Uczniowie mieli rację, podawanie wody osobie, która się dusi jest niedopuszczalne - mówi pragnący zachować anonimowość ratownik medyczny, który na co dzień jeździ w pogotowiu ratunkowym. - Jeśli ta nauczycielka faktycznie była na kursie pierwszej pomocy przedlekarskiej, o którym mówi dyrekcja szkoły, to chyba tą część wykładów przespała.
Wezwali rodziców, a nie karetkę
Faktem, który zbulwersował pracowników Mazowieckiego Kuratora Oświaty, jest brak wezwania pogotowia ratunkowego przez pracowników szkoły. Zamiast tracić cenny czas szkoła próbowała dodzwonić się do rodziców, którzy w tym czasie byli w pracy. Dopiero, gdy rodzic przybył do szkoły i zażądał pogotowia ratunkowego, dyrekcja zdecydowała się na wezwanie specjalistycznej pomocy medycznej.
Bagatelizują wydarzenie
Do Redakcji Legio24.pl wpłynęło kilka pytań od czytelnika, które przesłaliśmy do nowodworskiego urzędu miejskiego i władz szkoły. - Czy nauczyciele, którzy do czasu przyjazdu rodzica przeszkoleni byli w udzielaniu pierwszej pomocy? - Dlaczego nauczyciel, który widział, że dziecko się dusi próbował podać mu wodę do picia? Zrezygnował, gdy koledzy i koleżanki głośno krzyczeli, że dziewczynka się udusi? - Czy nauczyciele wiedzą, że osobie z dusznościami nie wolno podawać żadnych płynów? - Na jakiej podstawie nauczyciel stwierdził, że nie było zagrożenia życia i zdrowia? - Czy został już sporządzony i podpisany przez rodziców protokół z wypadku? - Ile razy w tym roku szkolnym doszło do wypadków w szkole i ile razy wzywano pogotowie ratunkowe? - Czy o opisywanym wypadku powiadomiono w sposób właściwy w ocenie dyrekcji pogotowie ratunkowe oraz organ prowadzący placówkę? Niestety dyrektor gimnazjum Marzena Surma nie tylko nie odpowiada na wszystkie pytania, ale również bagatelizuje sprawę, tłumacząc, że było to jedynie złe samopoczucie uczennicy.
Pytania bez odpowiedzi
Mimo zadanego pytania zarówno dyrekcji szkoły, jak i wydziałowi edukacji w Urzędzie Miejskim nie uzyskaliśmy odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytanie: dlaczego nauczycielka kazała pić wodę osobie, która się dusiła? Nie wiemy również, na jakiej podstawie nauczyciel ocenił, że nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ucznia. - Nawet najlepsze kursy pierwszej pomocy nie uprawniają nauczyciela do decydowania, czy jest zagrożenie życia lub zdrowia - mówi anonimowo ratownik medyczny. - Na zdrowy rozsądek wystarczy pomyśleć - nikt od tak sobie nie traci przytomności, czy słabnie idąc ulicą czy szkolnym korytarzem. Musi to mieć przełożenie na organizm pacjenta - a co za tym idzie powinien on skonsultować się z lekarzem. W sytuacji zasłabnięcia lub utraty przytomności stan chorego może zmienić się z sekundy na sekundę.
Opisywana sytuacja zakończyła się szczęśliwie. Warto jednak pamiętać, że wobec braku opieki lekarskiej w placówkach oświatowych, to nauczyciel i dyrektor odpowiada za bezpieczeństwo ucznia. Nawet kilkuminutowa zwłoka i wahanie, czy uniknąć rozgłosu i wezwać jedynie rodzica, czy wezwać karetkę pogotowia, może oznaczać utratę życia lub zdrowia dziecka.
/mk, iw/
Zobacz także:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz