Zamknij

Zdaniem Jana Grabca : Po debacie prezydenckiej w lokalnym radiu...

18:39, 19.11.2010 Aktualizacja: 18:27, 13.01.2013
Skomentuj

Debata przyniosła sporo emocji i niespodzianek. Było też kilka spektakularnych wypowiedzi, które powinny trafić do kronik klasyki propagandy. Największą niespodzianką było chyba zdenerwowanie urzędującego prezydenta Romana Smogorzewskiego. Mimo że jest najmłodszym z kandydatów ma największe doświadczenie w działalności publicznej i wydawałoby się, że niewiele może go ruszyć. Nie powinien dać się wyprowadzić z równowagi. Jak sądzę mogło to wynikać z faktu, że była to jego pierwsza debata tej kampanii i pierwsza okazja do bezpośredniej rozmowy z innymi kandydatami do "banialukach" jakie zdarza się ima opowiadać.

Gdyby nie prowokacyjne pytania Smogorzewskiego pewnie nie dowiedzielibyśmy się jednak w ogóle co ma do powiedzenia kandydat PiS na prezydenta - Kazimierz Płaciszewski. Na konkretne pytania odpowiadał na poziomie filozoficznej abstrakcji: "Miasto potrzebuje zmian na lepsze..." Miasto nie rozwija się tak jak powinno i ... potrzeba zmian". Sugerował że miasto chyli się ku upadkowi.

Roman Mikulski za to był bardzo szczery: "Mam odmienną wizję rozwoju miasta: ekipa rządząca mi nie pasuje..." Anna Matuszczyk prezentowała stonowanie swoje racje. Roman Smogorzewski "zaczepiał" konkurentów o konkrety i sam sypał konkretami - na każde pytanie od kilku do kilkunastu przykładów działań.

Płaciszewski powtórzył swoje kampanijne rytualne zaklęcie, że miasto chyli się ku upadkowi i jest zadłużone na ponad 100 mln. Smogorzewski wytknął mu błąd informując że zadłużenie miasta jest o 60 mln mniejsze. Kandydata PiSu to jednak nie zraziło i nadal powtarzał swoją tezę o 100 mln. Tymczasem poziom zadłużenia miasta to informacja publiczna i każdy - nie tylko radny Płaciszewski może ją sprawdzić. Parafrazując wypowiedź kandydata Pis-u: w końcu jako radny za to bierze pieniądze...

REKLAMA

Powtórzył także swoje wyliczenia z książeczki kolportowanej przez PiS, że po remoncie linii kolejowej miasto zamiast 3 będzie miało 2 przeprawy. Tymczasem pozostaną co najmniej 3 ze znacznie większą przepustowością.

Policzmy razem:

Raz: Wiadukt na ul. Warszawskiej z jednym pasem ruchu w każdym kierunku zastąpiły dwa wiadukty po dwa pasy ruchu w jednym kierunku.

Dwa: Przejazd na ul Parkowej zastąpi budowany tunel bezkolizyjnie łączący ul. Krakowską z  Al. Róż,

Trzy: Przejazd na ul. Kwiatowej został przebudowany i żeby go przejechać nie urywając zawieszenia nie trzeba zwalniać już do 5 km/h

Bezkolizyjne przejścia dla pieszych powstaną przy stacjach Legionowo i Legionowo - Przystanek. Miasto walczy ponadto o nowy tunel dla pieszych pod obecnym przejazdem w ciągu ul. Parkowej.

Jakim cudem Płaciszewski wyliczył 2 przeprawy? Może nie pojmuję tej głębi, ale jakiś klasyk już powiedział o tym środowisku: "nikt nas nie przekona że białe jest białe, a czarne jest czarne". Cóż za głęboka życiowa prawda.

Głównym motywem w wypowiedziach pana Mikulskiego było tzw. "dogęszczanie" Wywodził że w Legionowie mieszka za dużo ludzi. Nie powinno się budować nowych domów. Powoływał się przy tym na Strategię rozwoju miasta, która była dobra, ale od 2002 roku (zmiana prezydenta Kicman - Smogorzewski) nie jest realizowana.

Jakie są fakty? Strategia została uchwalona 2002 roku na kilka tygodni przed odwołaniem poprzedniego prezydenta. Pamiętam, bo byłem wówczas przewodniczącym rady. Strategię rzeczywiście przygotował A. Kicman, jednak nie miał szans jej realizować, bo stracił swój urząd. W swojej treści strategia nie zabraniała jednak "dogęszczeń" - wręcz przeciwnie - zakładała zwiększenie ilości mieszkańców do 55 tysięcy (dziś mamy nieco ponad 50 tys.) Dlaczego więc Mikulski odwołuje się do tej strategii? Bo przygotowana została w czasach władzy z którą utożsamiają się działacze jego komitetu? Bo uważają że miasto rozwijało się dynamicznie w za prezydenta Kicmana, a teraz jest w zapaści? Pan Mikulski może tego nie pamiętać - bo wtedy nie działał społecznie (podobnie jak w okresie między poprzednimi wyborami a obecną kampanią). Mieszkańcy jednak pamiętają.

Mniejsza o strategię. Niezależnie od podłoża politycznego sporu o ocenę przeszłości - może rosnąca liczba mieszkańców to rzeczywiście zło. Może nie należy cieszyć się że w mieście przybywa podatników, a młodzi ludzie żeby kupić mieszkanie nie muszą się wyprowadzać do Warszawy? Może należy zatrzymać lawinowy wzrost liczby mieszkańców... zaraz, zaraz... jaki wzrost... Może trzeba zajrzeć do danych źródłowych, by stwierdzić, że przez lata liczba mieszkańców spadała i dzisiaj jest nas mniej niż w latach osiemdziesiątych... To jednak wymagałoby mniejszego tupetu, a większej otwartości na wiedzę... Ciekawie na tym tle zabrzmiała uwaga pana Mikulskiego na temat objętości programu jego komitetu: "napisaliśmy program na kilkanaście stron, bo 100 stron by nikt nie przeczytał". Muszę pana zaskoczyć: istnieją ludzie którzy potrafią przeczytać nawet nieco więcej...

Cel uświęca środki... Po trupach do władzy... Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio... - może trzeba by zmodyfikować hasła niektórych komitetów by lepiej oddawały ich program...

Na tle wypływających na szerokie wody populizmu Mikulskiego i Płaciszewskiego i rzeczowego ale zdenerwowanego Smogorzewskiego pani Anna Matuszczyk choć mówiła niezbyt konkretnie wypadła bardzo profesjonalnie.

Może jednak nadszedł czas na parytety?

Artykuł pochodzi z bloga Starosty Legionowskiego - Jana Grabca.

(źródło: jangrabiec.bloog.pl, foto: jangrabiec.bloog.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%