Zamknij

Przystanek Legionowo

10:02, 09.09.2014 . Aktualizacja: 11:55, 16.05.2022
Skomentuj

Kilka dni temu w legionowskim ratuszu przeraźliwie głośno zabrzmiał alarm przeciwpożarowy. Urzędnicy zamiast ratować mienie i życie ludzkie, podeszli do tego ze stoickim spokojem. Pani naczelnik Marysia spokojnie zaczęła pakować torebkę. W panikę wpadła dopiero wtedy, gdy nie mogła znaleźć nowej kredki do ust. Pani kierownik Zosia bez nerwów sprzątała biurko i segregowała papiery. Szanowany Pan Marek stał przez 5 minut w drzwiach zastanawiając się, o czym to zapomniał... miał bowiem nieodparte wrażenie, że coś mu umknęło. Pan Daniel klął niczym szewc, bo właśnie zacięła mu się drukarka. Do łazienki stanęła kolejka urzędników, którzy przed wyjściem z budynku, chcieli poprawić makijaż oraz uczesać grzywkę.

Dzwonek zaś nadal przeraźliwie dzwonił. Nawet wtedy, gdy przez główne wejście do ratusza wpadli strażacy i prosili o wyłączenie syreny, wciąż drażnił wrażliwe uszy pracowników ratusza. Najprawdopodobniej sprzęt się zaciął. Według standardowych procedur, na każdym piętrze osoba odpowiedzialna na ewakuację w czasie pożaru, powinna wyganiać urzędników zza biurek. Ci zaś grzecznie i szybko powinni wyjść przed budynek, pozostawiając klucz włożony do zamka. Niestety tym razem akcja nie przebiegła tak sprawnie, jakby się zdawało. Strumień ludzi, którzy wypływał z budynku publicznego drogami ewakuacyjnymi nie był poprawny. Za biurkami pozostało wiele osób. Gdyby legionowski magistrat rzeczywiście stanął w ogniu, ofiary w ludziach byłyby pewne. Wydawałoby się, że ratusz jest pełen pracoholików, czy flegmatyków. Jednak pracownicy o ewakuacji zostali uprzedzeni wcześniej. Strach pomyśleć co by się stało w przypadku prawdziwego zagrożenia.

Według nieoficjalnych, niesprawdzonych i z pewnością oszczerczych doniesień reporterów, w ratuszu została sekretarka i prezydent. Zamknęli się w zaciszu gabinetu i spokojnie czekali na ugaszenie pożaru. Wszak do ich dyspozycji pozostawał jeszcze balkon. W razie zagrożenia, mogliby się schronić wśród doniczek, a gdyby jęzory ognia sięgnęły i tego miejsca, zawsze mogliby skoczyć w dół...
Z prezydentem jest tak jak z kapitanem. Powinien zejść z pokładu ostatni. Kiedy tonie okręt, najpierw z pokładu znika załoga i okrętowe szczury, a na samym końcu schodzi kapitan. Ćwiczenia przeciwpożarowe i ewakuacja ratusza pokazała jednak, że w naszym mieście panują inne zwyczaje. W przypadku Legionowa kapitan jest ognioodporny i niezatapialny.

/Iwona Wymazał/

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

MarcinMarcin

0 0

Obstawiam, ze pracownicy UM chcieli oddać Romka oddać sie w ofierze. I dlatego nie powiedzieli mu o ewakuacji. Niby drewno, acz zająć sie jednak nie chciało. Finalnie Wielki Wezyr Ognia, jesli wierzyć niegodziwym plotkom, został wygoniony przez strażaka. A może liczył na dramatyczne uratowanie z płomieni własnej sekretarki? Jakkolwiek było - strażacy stałe pokazują, ze są na poziomie a Romek - że wciaz "nie zdanża", żyje nadzieja, ze następna ewakuacja Romka jednak zabierze :-) 13:34, 11.09.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%