Wydawać się mogło, że ostatnia drużyna w tabeli, która tylko raz w tym sezonie wygrała swój mecz na własnym stadionie nie będzie w stanie zagrozić piłkarzom z Legionowa. Niestety stało się inaczej. Piłkarze z Dolnego Śląska pokazali, że jeszcze za wcześnie skazywać ich na degradację. Zagrali z zębem, charakterem i zasłużenie pokonali drużynę Roberta Pevnika.
II Liga Centralna: Górnik Wałbrzych - Legionovia Legionowo 3:1 (3:0)
Katastrofa po kwadransie gry
17 minut pierwszej połowy na długo zapamiętają piłkarze z Mazowsza. W tym okresie gry "czerwona latarnia" rozgrywek na II-ligowym szczeblu trzykrotnie znalazła sposób, by trafić do bramki Mikołaja Smyłka. Już po niespełna 180 sekundach gospodarze mogli cieszyć się z pierwszego gola, którego strzelił Mateusz Sawicki. Po kolejnych 4 minutach Górnik zaskoczył po raz drugi, a na listę strzelców wpisał się Marcin Orłowski. Jeszcze dobrze mecz się nie rozpoczął, a goście musieli już myśleć, jak zacząć odrabiać straty. Niestety przez 10 minut nic nie wymyślili. Ba! Stracili trzeciego gola za sprawą Kamila Śmiałowskiego. To był nokaut, z którego podnoszą się nieliczni...
Gol Odunki to za mało
W 64 minucie Samuelson Odunka wreszcie trafił do bramki Patryka Janiczaka. Dwie minuty później Rafał Maciejewski mógł strzelić drugiego gola dla gości, ale jego lob z linii bramkowej wybił Sawicki. W 89 minucie Legionovia mogła zmniejszyć różnicę bramek, ale piłka nie chciała minąć linii bramkowej i ocierając się o słupek opuściła plac gry. W ostatniej akcji meczu Górnik mógł dobić rywala z Mazowsza, ale akcja Kamila Mańkowskiego nie zakończyła się upragnioną bramką.
/Michał Machnacki/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz