Zamknij

Legionowo: Tragedia małżeństwa państwa K. Czy musiało do niej dojść?

09:17, 08.07.2014 Aktualizacja: 09:12, 09.07.2014
Skomentuj

30 czerwca w Legionowie mężczyzna rzucił się na żonę z nożem. Po tym jak kilkukrotnie ugodził ją, popełnił samobójstwo. - On jej powiedział jak zginie. Dwa miesiące temu zagroził jej, że ją zabije a potem popełni samobójstwo. Policja i prokuratura wiedziała o tym. Dlaczego go wypuścili ze szpitala? Dlaczego musiało dojść do tragedii? - pytają świadkowie i znajomi rodziny.

Akcja służb ratowniczych przy ul. Zegrzyńskiej w Legionowie. Fot. PSP Legionowo

W poniedziałek (30.06) o godz. 18:00 w okolicy legionowskiego marketu Kaufland, przy ul. Zegrzyńskiej rozegrała się prawdziwa rodzinna tragedia. W wyniku dramatycznych wydarzeń jedna osoba poniosła śmierć, druga - w stanie ciężkim - została odwieziona do szpitala. Mężczyzna ugodził towarzyszącą mu kobietę nożem, po czym zranił siebie. Policjanci stwierdzili, że w wyniku samookaleczenia mężczyzna poniósł śmierć na miejscu.

Niebieska Karta

W zdarzeniu brały udział dwie osoby: Hanna i Robert K. 42-letnia Hanna K. była w ciężkim stanie. Miała wiele ran kłutych, przecięty żołądek. W szpitalu usunięto jej nerkę. Ciało 41-letniego Roberta K. zostało poddane sekcji. Lekarz ocenił, że przyczyną zgonu były rany kłute klatki piersiowej oraz uszkodzenia ważnych dla życia narządów: serca i dużych pni naczyniowych. Badanie wykaże, czy zmarły był pod wpływem alkoholu.

Tragedia rodzinna

- To nie była żadna rodzina patologiczna. Hanna K. to porządna kobieta, która nie potrafiła uwolnić się od męża - opowiada jeden ze świadków tej historii. - Kobieta miała już dość męża, wojskowego, który nie stronił od alkoholu. Nikt też z pracy czy sąsiadów nie wiedział o tym, że mężczyzna bił żonę. Ze względu na dzieci i pracę, utrzymywała wszystko w tajemnicy. Jakiś czas temu próbowała odejść. Wówczas zagroził jej, że popełni samobójstwo. Wtedy wróciła. Dwa miesiące temu podjęła decyzję, by go opuścić. Nie chciał się z tym pogodzić. W wyniku jej interwencji został skierowany do szpitala w Drewnicy. - Wypuścili go. Nie wiem dlaczego. Przecież mieli dowody, że zagraża innym i sobie. Wyczekiwał na nią pod pracą, groził przez telefon. Bała się. Chodziła codziennie na policję, do prokuratury... On jej powiedział dwa miesiące temu jak zginie. Dostarczyła im nagrania... Nic nie zrobili... - opowiada wstrząśnięta tragedią bliska znajoma rodziny.

Akt oskarżenia

Mężczyzna już wcześniej był notowany przez policję. W czasie jednej z interwencji podczas awantury rodzinnej, pobił policjanta. Rodzina przebywała pod opieką kuratora. Jak potwierdza legionowska prokuratura, w 2013 roku Robert K. był oskarżony o kilka przestępstw m.in. o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji, zmuszanie do zaniechania prawnej czynności i znieważenie funkcjonariusza. 20 listopada 2013 roku prokuratura skierowała akt oskarżenia do sądu. Postępowania te z powodu śmierci Roberta K. zostaną najprawdopodobniej umorzone.

Wypuścili go ze szpitala?

W czerwcu 2014 roku do prokuratury pokrzywdzona zgłosiła groźby karalne. Na chwilę obecną nie potwierdzono, czy wystąpiła z żądaniem ochrony. Według wstępnych ustaleń prokuratury działania policji były prawidłowe. Policja zatrzymała podejrzanego w okolicy Zalewu Zegrzyńskiego i z uwagi na jego stan psychiczny skierowała go na badania do szpitala w Drewnicy (Mazowieckie Centrum Psychiatrii). Tam jednak przebywał krótko. Po jednym lub dwóch dniach został wypuszczony. Dlaczego? Nie wiadomo. Najprawdopodobniej ani policja, ani prokurator nie otrzymał informacji, że mężczyzna wrócił do Legionowa. - Planujemy zwrócić się do szpitala z prośbą o wyjaśnienia - potwierdza prokurator Katarzyna Rynkiewicz-Smela. Chce sprawdzić, czy Robert K. opuścił szpital na własne żądanie, czy też uciekł. /Iwona Wymazał/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

EwaEwa

0 0

Przeżyłam to samo co ta biedna kobieta i też w Legionowie. Niestety ani policji ani prokuratury nie interesują takie sprawy. Wiele razy słyszałam, że gdy będzie dowód w postaci mojego uszkodzenia ciała ewentualnie trwałego inwalidztwa to się dopiero za to wezmą a tak to cóż żyję więc wg prokuratury i policji jest wszystko w porządku. To że mam zszarpana psychikę i ja i dziecko wiecznymi awanturami, pijaństwem mojego ex ślubnego nikogo nie interesuje. Nikt nie chce mieć za dużo problemów, a pijak awanturnik czuje się coraz bardziej bezkarny "bo mogą mu skoczyć". U mnie kurator bywał dwa lata. Przeszłam piekło. W Polsce nie ma żadnej ochrony nad ofiarami przemocy, za to kat pasie się i chełpi swoją "wielkością". Mogłabym tu calą epistołę napisać tylko co to da? 11:36, 08.07.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

MacSMacS

0 0

Zaczyna się. Jedni odpychają winę do drugich, drudzy będą zwalać na trzecich itd. 11:47, 08.07.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

UlaUla

0 0

Masz rację Ewo, też przez to przeszłam i też uważam że system ochrony jest chory. To ofiara musi uciekać od kata, bo kata nikt nie wyrzuci z domu, nikt nie da zakazu zbliżania się. A co z dowodami? Kto poświadczy? Każdy uważa że to nie jego sprawa i zatykają uszy i zamykają usta. Zeznania ofiary? Kat jest świetnym manipulatorem, potrafi skutecznie zastraszyć ofiarę i omamić (lub usiłować omamić) policję (w moim przypadku nie udało mu się omamić, alkomat, moje zeznania i na wytrzeźwiałkę, nie cackali się) . Zdjęcia i nagrania? Nie zawsze ofiara jest w stanie pomyśleć o udokumentowaniu zdarzeń. Nie dałam się zastraszyć, wyprowadziłam się i będę składała wniosek o separację czy rozwód z orzekaniem winy. 13:24, 08.07.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MarekMarek

0 0

Facet grozi kobiecie śmiercią, ma niebieska kartę, a tu "To nie była żadna rodzina patologiczna. " SIC!!! 16:02, 08.07.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MagdaMagda

0 0

Ewa ty mieszkasz w Legionowie mozemy sie jakos skontaktowac prywatnie mam ten sam problem . 18:32, 08.07.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%