Zamknij

Kocham Cię Tato!

13:38, 23.06.2015 Aktualizacja: 14:15, 23.06.2015
Skomentuj

Nie mogę sobie przypomnieć, czy mój tata lubił słodycze. Prawdą jest, że nasz dom pachniał domowymi wypiekami w każdą sobotę, bo mama nie wyobrażała sobie niedzielnego obiadu bez ciasta. Te serniki ze swojskiego białego sera od babcinej mućki, puszyste murzynki z przeuroczo klejącym wierzchem, biszkopty z owocami, które chwilę wcześniej zostały zerwane w młodym sadzie. Cosobotnie pieczenie ciast nigdy nie spowszedniało i zawsze było nie lada wydarzeniem. Przynajmniej dla mnie!

Uwielbiałam wskazującym paluszkiem wydobywać z glinianej makutry resztki surowego ciasta lub kremu. Makutra była tak ciężka, że mama musiała stawiać mi ją na podłodze, abym miała swobodny i bezpieczny dostęp do jej wnętrza. Natomiast jej wielkość pozwalała mi wsadzić w nią głowę i rękę jednocześnie. Podejrzewam, że to właśnie w takich momentach mały człowiek traci silną wolę.

Czasami dostawałam do wylizania drewnianą kulę do ucierania ciasta. Jestem przekonana, że wtedy narodziła się moja miłość do śpiewu i muzyki, bo ta sama drewniana kula nagle stawała się doskonałym mikrofonem. Mama również nie wyobrażała sobie niedzielnego obiadu bez swojskiego makaronu. Pamiętam ogromne, okrągłe płaty makaronowego ciasta schnące w całym domu. I mama co chwilę krzycząca: "Uważaj na ciasto!". Mama była i jest wspaniałą gospodynią, a tata był głową naszej pięcioosobowej rodziny.

Przy posiłkach, tata zawsze zasiadał na szczycie stołu, a my po jego bokach. Ciekawe, że zawsze siadaliśmy na tych samych miejscach, bo w innym przypadku czulibyśmy się nieswojo. Obiad z rodziną to jedna z dwóch najwspanialszych, codziennie powtarzających się zdarzeń, jakie wspominam z dzieciństwa. Ja, zawsze siedząca po lewicy taty i naprzeciwko mamy, miałam tę jedyną szansę w ciągu dnia popatrzeć na moich rodziców siedzących razem. To był rzadki widok, bo mama zawsze miała jakieś zajęcie. Co ciekawe, gdy byłam mała, nigdy nie widziałam jej siedzącej przed telewizorem i oglądającej jakiś program. Zawsze robiła coś, co miało służyć całej rodzinie.

Przy obiedzie z zachwytem patrzyłam na tatę. Z ogromnym apetytem jadał to, co mama dla nas przygotowywała i nigdy nie narzekał, zawsze był zadowolony i zawsze szeroko uśmiechnięty. Zawsze uprzejmie dziękował za obiad i udawał się na poobiedni, krótki odpoczynek. Tak naprawdę, to był czas przeznaczony tylko dla niego i dla mnie, bo właśnie w tym czasie oddawaliśmy się szaleńczym zabawom na wersalce. Skakanie po brzuchu, robienie samolotów i zrzucanie taty z wersalki wydając przy tym istne odgłosy tarzana to nie były ambitne zabawy. Ale kto powiedział, że wszystkie zabawy z tatą muszą być ambitne? W końcu i tak za chwilę mieliśmy się rozejść do swoich obowiązków, ja do nauki gry na pianinie, a tata do naprawy swojej floty ciężarowych samochodów.

Drugim, najwspanialszym, codziennym zdarzeniem był powrót taty do domu z pracy. Gdy zbliżał się czas jego powrotu, obserwowałam nasze psy, Agę i Sabę. Na kilka minut przed taty przybyciem psy truchlały w bezruchu patrząc w stronę drogi. To był dla mnie znak, że tata jest już w naszej wiosce. Nasz dom usytuowany jest na wprost drogi biegnącej wzdłuż wioski, dzięki czemu z okien widać jej większą połowę. Gdy tylko samochód taty wyjechał zza zakrętu, psy odzyskiwały zdolność ruchu, a ja razem z nimi skakałam tak wysoko, jak tylko potrafiłam. Nie wybiegałam na podwórze, aby go przywitać. Czekałam w domu, aby móc wykonać swój rytualny skok na jego ręce, gdy tylko przekroczy próg pokoju.

Nigdy nie zapomnę tej misiowatej postury z twarzą wiecznie ozdobioną szerokim uśmiechem. Nigdy nie zapomnę bicia jego serca, gdy siedząc mu na kolanach, wtulałam głowę w jego szeroki tors. Nigdy też nie zapomnę jaką słodyczą było dla mnie jego ciepłe słowo, pogłaskanie po głowie i całus w czoło, gdy widział jak ciężko pracuję nad książkami. Teraz, gdy moją pasją stała się czekolada, zrobiłabym dla niego najpyszniejszą pralinkę na świecie, choć nadal nie przypomniałam sobie, czy mój tata lubił słodycze, bo żyłam z nim za krótko, aby wszystko pamiętać. Teraz mogę polecić tym, co Dzień Ojca będą z nimi celebrować, aby starali się zapamiętać wszystko to, co lubi tata, a na początek sprawdzili czy lubi praliny stworzone dla prawdziwych mężczyzn przez pracownię Sztuki Czekolady. Praliny w bardzo gorzkiej czekoladzie z nadzieniami okraszonymi szlachetną whisky i przyprawami takimi jak chili, czerwony pieprz i imbir w formie małych czekoladowych prezencików. Życzę szczęśliwego Dnia Ojca!

Gabriela Wesół

Z wykształcenia menedżer, z zawodu menedżer marki francuskiej czekolady Valrhona, z zamiłowania kreatorka smaków cukierniczych dla Sztuki Czekolady i współtwórczyni marki.
www.sztukaczekolady.pl

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%