Energetyk ROW Rybnik - Legionovia Legionowo 2:1 (2:0)

Nietypowo, bo w piątek (24.10), podopieczni Roberta Pevnika rozegrali swój kolejny mecz w II Lidze Centralnej. W tym celu udali się na Górny Śląsk, by walczyć o ligowe punkty z piątą drużyną tabeli Energetykiem ROW Rybnik.

Początek niezły

Niestety nie był to wyjazd udany. Gospodarze okazali się zdecydowanie lepszą drużyną. Od początku spotkania przewaga należała do piłkarzy z Rybnika. Legionowskim zawodnikom we znaki dawał się szczególnie Mariusz Muszalik, notabene siostrzeniec Jana Furtoka. Kilkakrotnie, po jego akcjach groźnie było pod bramką Mikołaja Smyłka. Goście jednak nie ograniczali się do bronienia własnej bramki i odgryzali się jak mogli Energetykowi. W 10 minucie na strzał zza metrów zdecydował się Sebastian Janusiński, jednak fantastyczną paradą popisał się bramkarz gospodarzy Oskar Rybicki.

Dwa gole do przerwy

Niestety dalszy przebieg pierwszej połowy to dwie strzelone bramki przez Energetyk. Najpierw w 13 minucie Sebastian Musolik w sytuacji sam na sam nie dał szans Smyłkowi, a w 44 minucie Szymon Sobczak wymanewrował w polu karnym obrońcę Legionovii Łukasza Kominiaka i pewnie ulokował futbolówkę w bramce Smyłka.

Bramka na otarcie łez

W drugiej połowie nadal przeważali gospodarze. Mieli kilka szans na podwyższenie wyniku, ale na posterunku stał Smyłek i nie dał się już w tym meczu zaskoczyć, pewnie broniąc w trudnych sytuacjach pod swoją bramką. W 76 minucie ręką w polu karnym Energetyka zagrał Marek Krotofil i sędzia nie wahał się podyktowanie jedenastki. Karnego na bramkę zamienił Janusiński, choć Rybicki był bliski obronienia strzału zawodnika Legionovii. Jak się potem okazało było to bramka honorowa. Legionovia wraca ze Śląska na tarczy.

/Michał Machnacki/